data urodzenia: 13 marca 1599 r.
miejsce urodzenia: Diest we Flandrii (dzisiejsza Belgia)
ojciec: Jan, grabarz
matka: Elżbieta, córka burmistrza
rodzeństwo: 4 braci
wiek: 22 lata
znaki szczególne: świętość
Wielki w rzeczach małych
Wiek XVI to bolesny czas podziału w Europie – Reformacja. Od Kościoła katolickiego odłączają się tzw. Kościoły reformowane: luteranie, kalwini. Toczone są liczne wojny religijne pomiędzy katolikami a protestantami. Całe kraje dzielą się na wrogie sobie obozy, które uznają, bądź też nie uznają zwierzchnictwa papieża i jedności Kościoła. W wieku następnym konflikty na naszym kontynencie wybuchają z nową siłą, czego wynikiem jest tzw. wojna trzydziestoletnia (1618-1648). W takich czasach przyszło żyć Janowi Berchmansowi, urodzonemu w południowej, katolickiej części Niderlandów.
Dobry kolega i zdolny uczeń
Ten młody chłopak, niemalże dziecko, nie tylko dobrze się uczył, ale też dużo czasu spędzał w parafialnym kościele, służąc przy ołtarzu. To pewnie modląc się przed Najświętszym Sakramentem odkrył swoje powołanie do kapłaństwa. Po trzech latach nauki Jan wstąpił do kolegium jezuickiego w Malines, gdzie odbył nowicjat i złożył śluby zakonne. W seminarium był lubiany przez kleryków jako dobry kolega, natomiast wykładowcy chwalili go, jako zdolnego i ambitnego studenta. W 1618 roku został wysłany na dalszą naukę filozofii i teologii do Rzymu. Tu jednak, nieprzyzwyczajony do śródziemnomorskiego gorącego klimatu, a jednocześnie chłodu panującego w grubych murach starych rzymskich budowli, poważnie zachorował. Zapalenie płuc, pomimo wysiłków medyków, zakończyło się po sześciu dniach jego śmiercią. Przeczuwając, że czas jego życia już się kończy, wziął do rąk różaniec, krucyfiks i księgę reguł zakonnych. Przycisnął je do piersi i powiedział: „To są moje trzy skarby. Posiadając je, umieram szczęśliwy.” Następnego dnia, 13 sierpnia 1621 roku, młody kleryk odszedł do Pana w opinii świętości.
„Najdoskonalszą rzeczą jest zacząć od najmniejszych rzeczy”
To krótka i prosta zasada, którą stosował w życiu Jan Berchmans. Nie dokonał on żadnych wielkich, bohaterskich czynów, a jednak osiągnął to, co jest dla chrześcijanina najważniejsze – świętość. Kiedy papież Leon XIII kanonizował go w 1888 roku, podkreślił właśnie takie cechy jego świętości jak: wierność powołaniu i codziennym obowiązkom, szczególne nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i Matki Najświętszej. Jak widać to skuteczny, by nie powiedzieć „najdoskonalszy” sposób na życie. Najważniejszą jednak jego zaletą jest to, że może go zastosować każdy! Niezależnie od tego, w jakich czasach żyjemy i kim jesteśmy, możemy bowiem dobrze i sumiennie wykonywać nasze codzienne obowiązki. I nie muszą być one dla nas jedynie przykrym ciężarem, ale mogą nas przybliżyć do Boga oraz pomóc nam odnosić się z szacunkiem i miłością do ludzi. A stąd już tylko mały krok do świętości.